Gdyby mi wcześniej ktoś pokazał portret bohaterki, miałabym wątpliwości, czy Ana Eberling to postać, z którą mam szansę się utożsamić. Tym trudniej to sobie wyobrazić, że The Perils of Man promowana jest jako dzieło weteranów Lucas Arts (w rzeczywistości to efekt współpracy szwajcarskiego studia IF Games z Billem Tillerem). A gdyby jeszcze ktoś mnie w porę uprzedził, że gra powstała na zamówienie pewnej firmy z okazji jubileuszu, pewnie w ogóle nie chciałabym o niej słyszeć.
Na szczęście o niczym nie wiedziałam. Jak w dziecięcej zabawie, z zamkniętymi oczami otworzyłam usta, by posmakować demo kolejnej przygodówki na iPada, bez żadnych uprzedzeń i nadmiernych oczekiwań. I tu niespodzianka: bohaterka da się lubić. Dawno nie spotkałam tak sympatycznej i rezolutnej szesnastolatki. Gdzie ona się uchowała? Za górami, za lasami, w dalekiej Szwajcarii, w odciętym od świata domostwie, gdzie nawet stacjonarny telefon nie działa, o esemesach i fejsach nie wspominając. Ciuchy nie są ważne, bo mama i tak nie pozwala nigdzie wychodzić. Tyle wokół niebezpieczeństw, jeszcze by się dziecku coś stało. Remontować domu nie będzie, bo ktoś mógłby spaść z drabiny, i nieszczęście gotowe. Przyjęcia urodzinowego nie pozwala urządzić, żeby hałas nie wystraszył nawiedzających dom duchów…
Tutaj mogę pokazać jedynie ich wygląd, ale matka i córka charakteryzowane są przede wszystkim w dialogach, przy czym chyba nawet ważniejszą rolę niż sam tekst odgrywa jego interpretacja w wykonaniu podkładającej głosy aktorki. Jeśli Ana wydaje się ciekawą osobowością, to przecież nie dzięki niemal nieruchomej twarzy lalki, tylko bogatemu w emocje głosowi Haley Mancini. Postać matki, z jej emfazą i fobiami, jest nieco przerysowana i ujęta w cudzysłów, podobnie jak to się działo na przykład z bohaterami A Vampyre Story, wcześniejszego przedsięwzięcia z udziałem Billa Tillera.
Na usprawiedliwienie dziwactw matki trzeba wyjaśnić, że od kilku pokoleń żaden z Eberlingów nie zmarł śmiercią naturalną, a jej własny mąż przed dziesięciu laty zaginął w niewyjaśnionych okolicznościach. Natomiast córka jest nie tyle zbuntowana, co zbyt bystra i dociekliwa, by uszanować narzucone przez matkę rygory. Po przodkach, awanturniczych podróżnikach i wynalazcach, odziedziczyła przecież ciekawość świata i zamiłowanie do zgłębiania tajemnic. Niestety, właśnie gdy przygoda zaczyna się rozkręcać, demo się urywa.
Co dalej, okaże się po premierze. Chyba nie obędzie się bez podróży w czasie. Ana nie poprzestanie na zdawkowym „nie zaprzątaj sobie tym główki” i zapragnie dowiedzieć się wreszcie, nad czym pracowali jej przodkowie. Zapewne spróbuje rozwiązać zagadki tajemniczych śmierci lub zniknięć swoich pradziadów. Jeden zginął w pożarze, drugi w katastrofie lotniczej (leciał zeppelinem), trzeci na statku, który zatonął. Jak można było tego uniknąć? Czy da się przewidzieć konsekwencje naszych poczynań, by zapobiegać nieszczęśliwym wypadkom? A z drugiej strony, cóż warte jest przewidywalne życie asekuranta? Czy nie lepiej czasem zamknąć oczy i zaryzykować w ciemno?
Takie pytania się nasuwają, ale nie ma pewności, czy The Perils of Man je podejmie i jak się do tego zabierze. Z pewnością podjęcie tematu ryzyka i niebezpieczeństw w sposób refleksyjny, z odmiennej perspektywy niż czynią to zazwyczaj gry, do znudzenia wałkujące aspekt walki o przetrwanie w obliczu zagrożenia, byłoby niezmiernie frapujące. Gdyby się udało zrobić to sensownie, wcale mi nie będzie przeszkadzać, że grę sponsoruje jakaś firma ubezpieczeniowa. Oczywiście pod warunkiem, że nie posunie się do lokowania produktu. W końcu przypominam sobie nawet całkiem przyzwoitą przygodówkę robioną na zlecenie urzędu skarbowego…