Nie sądziłam, że przyjdzie mi znowu odzierać z folii wielkie pudło, by wyjąć z niego nową grę. Nową, choć sprzed lat. Jakby przybiła do mojego brzegu butelka wrzucona dawno temu do morza, a w niej zawartość w stylu retro: sześć płytek w eleganckim etui, instrukcja z prawdziwego zdarzenia, a nawet parę promocyjnych kuponów ważnych do końca 1998 roku… W pocztowej „butelce” dotarła do mnie gra Byzantine the Betrayal.

Do zakupu przymierzałam się od dawna, ale ostatecznie zmobilizowała mnie francuska wersja językowa, dostępna za darmo w Internetowym Archiwum. Przynęta chwyciła i tak mocno wciągnęła, że pewno poprzestałabym na niej, gdyby nie… KLIO. Mierna znajomość języka pozwoliła mi rozwiązywać łamigłówki, śledzić akcję i domyślać się, o co mniej więcej chodzi w dialogach. To jednak za mało, by w pełni delektować się realizacją marzeń, a temu właśnie służy KLIO.

mozaika-w-hagia-sophia-screen-z-gry-Byzantine-the-Betrayal
Misja KLIO

Nie chodzi po prostu o podróże w czasie i przestrzeni. Ważne, że przemieszczam się w interesującym mnie kierunku, czyli wstecz na osi czasu. Co więcej, nie dzieje się to za sprawą magicznego portalu, tylko dzięki moim własnym działaniom we współpracy z KLIO. Wiele gier przenosi nas do odległych epok, ale ta pozwala skupić się na organizacji takiej podróży. Na tym właśnie polega przygoda.

Misją projektu KLIO jest odtworzenie w wirtualnej rzeczywistości autentycznych miejsc z przeszłości. W tym wypadku będą to między innymi wnętrza pałacu Topkapi z czasów Sulejmana Wspaniałego lub jeden z cudów świata – Świątynia Artemidy w Efezie. W tym celu odwiedzam turystyczne atrakcje współczesnego Stambułu, gdzie wyszukuję ocalałe artefakty z określonej epoki. Następnie je skanuję i wprowadzam do bazy danych.

skaner-w-grze-Byzantine-the-Betrayal

Przy okazji uświadamiam sobie, jak bardzo tęsknię za grami typu edutainment. Wspominam nieodżałowaną Cryo Interactive. W porównaniu z jej rozbudowanymi „encyklopediami”, tutaj informacje są bardziej skondensowane i lepiej osadzone w fabule. Dzięki temu momentami czuję się jak beztroski turysta podczas zwiedzania z dobrze opracowanym przewodnikiem audio na uszach.

Wirtualna rzeczywistość do kwadratu

Skaner w inwentarzu śmieszy siermiężnością, ale nikt w połowie lat dziewięćdziesiątych nie przypuszczał, że wkrótce byle smartfon „za złotówkę” wyposażony będzie w podobne funkcje. Po wprowadzeniu informacji do systemu Klio analizuje nowy materiał, uzupełnia o wiedzę z internetowych baz danych, a następnie dokonuje ekstrapolacji. Potem mój awatar, amerykański dziennikarz, zakłada specjalne gogle, całkiem podobne do służących tym samym celom współcześnie. Wreszcie razem zanurzymy się w wirtualnej rzeczywistości… do kwadratu, bo w ramach wirtualnej rzeczywistości gry.

sala-tronowa-w=grze-Byzantine-the-Betrayal

Program jest o tyle realistyczny, że na obecnym etapie przywraca jedynie świat kultury materialnej. Nie spotkam sułtana Sulejmana osobiście, ale w jego pałacu odwiedzę pomieszczenia haremu. Znajdę portrety żon i usłyszę ich głosy, świadczące o bezpardonowej walce o pierwszeństwo i przetrwanie dla ich synów. Gdzie indziej odezwą się historycy (Pliniusz, Herodot), skomentują wydarzenia wędrowni kupcy i dyplomaci lub zachwycą wspaniałością architektury podróżnicy (w tej roli na przykład lord Byron czy Edmund Amicis).

Piszę o tym, co mnie zafascynowało, ale nie znaczy to wcale, że Byzantine the Betrayal jest li tylko programem edukacyjnym. Wręcz przeciwnie, to przede wszystkim gra komputerowa, która posiada także otoczkę rozrywkową: fabułę, akcję, dialogi, zagadki. Fabuła nie jest pozbawiona elementów sensacyjnych. Trzeba rozwiązać zagadkę morderstwa, stawić czoła zorganizowanej przestępczości oraz miejscowej policji, a czasem czym prędzej brać nogi za pas. To także bywa ciekawe.

widok-bosforu-w-muzeum
Bizancjum – Konstantynopol – Stambuł

A ja nie mogę się oprzeć refleksji… Czymże są perypetie amerykańskiego dziennikarza w Turcji wobec historycznych doświadczeń niezwykłego miasta nad cieśniną Bosfor, znanego niegdyś jako Bizancjum, potem Konstantynopol, a dziś Stambuł? Dla mnie prawdziwymi bohaterami są tutaj autentyczne lokacje, jak na przykład Hagia Sophia. Jej przeszłość intryguje bardziej niż zawiłości scenariusza czy intryga kryminalna. Nie chcę przez to powiedzieć, że scenariusz kiepski, bo jak na grę jest całkiem niezły, ale… fikcyjny, taka już jego natura.

Byzantine the Betrayal to produkcja Discovery Channel z 1997 roku. W zamierzeniu miała pilotować serię Planet Explorer, poświęconą najciekawszym regionom geograficznym i miejscom na ziemi. Projekt obejmował zarówno bogate w historię zabytki architektoniczne, jak i cuda natury, bo jako następny w kolejce temat czekały Himalaje. Ambitny plan zakładał przedstawianie ich za pomocą interaktywnych prezentacji. Miały intrygować fabułą, zagadkami oraz kontekstem historycznym i kulturowym dzięki licznym fotografiom oraz wstawkom filmowym z udziałem miejscowych aktorów. Takie prezentacje niektórzy nazywają grami komputerowymi w formacie FMV (full motion video).

belisarius-helmet
Gdyby diabeł nie machnął ogonem

Podobno budżet przekraczał 1,2 miliona dolarów, a ekipa Discovery spędziła w Turcji 16 miesięcy na dokumentacji i nagraniach, ściśle współpracując z miejscowymi władzami oraz licznymi instytucjami naukowymi i kulturalnymi. Przedsięwzięcie obejmowało wiele platform: cykl programów telewizyjnych, grę na CD-ROM, stronę z epizodyczną grą internetową Selam: The Secret Language  itp. Prawdopodobnie pod wpływem sukcesu Mysta, John Hendricks – ówczesny szef firmy, zakładał, że publiczność jest już gotowa na nowe ambitne wyzwania. Liczył, że skłonna będzie porzucić eksplorowanie światów fantastycznych na rzecz stawienia czoła rzeczywistości. Prepare your imagination for the real world – czytam na opakowaniu. A w dniu premiery ktoś przytomnie pytał: Are gamers ready for something this smart?

Był to ten moment w historii, gdy przed grami stała otworem świetlana przyszłość, aż tu diabeł machnął ogonem (jak mawiała moja babcia) i wszystko się po…przestawiało. Gra poświęcona Himalajom już się nie ukazała. Podejrzewam, że przedsięwzięcie zakończyło się finansową klapą. A szkoda, bo mogła to być moja ulubiona seria.

Podobne wpisy

Jeden komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *