Zwykle wolę najpierw zagrać, potem opisywać, ale tym razem nie wytrzymam do premiery. Projekt wygląda na zaawansowany w produkcji, lecz od narodzenia się pomysłu gry minęło już… dziesięć lat. Nadal nie wiadomo, kiedy można ją będzie przetestować. Właściwie bez względu na to, na ile satysfakcjonujący okaże się efekt końcowy, sam zamysł wydaje się wart wzmianki. Stanowi zresztą swoisty komentarz do poprzedniej notki, w której powątpiewałam w zainteresowanie gier wideo duchowym samodoskonaleniem i wzniesieniem się ponad osiąganie banalnych celów.

Jak żyć świadomie

Tymczasem Tracy Fullerton jednoznacznie zatytułowała swój projekt: Walden. A Game, zamykając mi usta i ucinając ewentualne marudzenie, „czy ta gra to aby gra jest”. Zakładam, że lepiej wie, nad czym pracuje, więc przyjmuję jej terminologię. Pomysł polega na wirtualnym odtworzeniu eksperymentu Henry’ego Davida Thoreau z połowy XIX wieku. Amerykański myśliciel, kojarzony u nas głównie z ideą obywatelskiego nieposłuszeństwa, jest autorem wielu pism filozoficznych, w tym autobiograficznej opowieści „Walden”. To właściwie dziennik dwuletniego pobytu w okolicach wymienionego w tytule stawu, niedaleko miasteczka Concord w stanie Massachusetts. „Zamieszkałem w lesie, ponieważ chciałem żyć świadomie” – pisze Thoreau. Tak tłumaczy się z wyboru życia w oddaleniu od cywilizacji i ograniczenia potrzeb do niezbędnego minimum.

gra-walden-filozoficzny-survival

Rzeczy są tyle warte, ile czasu skłonni jesteśmy im poświecić. Jak zatem żyć, by nie pochłaniało nas wyłącznie zaspokajanie egzystencjalnych potrzeb doraźnych? Jak znaleźć w codzienności miejsce na rozwój duchowy, rozmyślanie, lektury, kontakt z naturą i to wszystko, co człowieka uwzniośla? Thoreau porzucił życie wśród ludzi, by nie wpadać jak większość z nich w materialistyczne pułapki. Nie chciał ulegać dążeniu do luksusu i wygód, zarabiania coraz więcej i posiadania nadmiaru dóbr. Uznawał je za zbędny balast, który wikła nas w sieć zależności i wcale nie czyni lepszymi. Rób to, co kochasz, bądź niezależny, żyj godnie w zgodzie z własnym sumieniem – tego powinniśmy się trzymać.

Kontemplacyjna survival adventure

Po przełożeniu tych idei na język gier powstaje coś na kształt kontemplacyjnej survival adventure. Chodziłoby w niej o przetrwanie z dala od udogodnień cywilizacyjnych i znalezienie równowagi między zapewnianiem potrzeb podstawowych a wyższych. Do pierwszych zalicza Thoreau, a za nim gra, jedzenie, dach nad głową, ubranie i opał. Na przykład aby zaspokoić głód, można żywić się znalezionymi podczas leśnych wędrówek jagodami albo zasiać nasiona i uprawiać poletko fasoli czy też kupić wędkę i łowić ryby. Produkty rolne zaspokajają głód na dłużej, ale jednocześnie wymagają więcej uwagi i starań. W przypadku wędkowania dochodzi jeszcze element ryzyka (jaka ta ryba i czy w ogóle „bierze”).

Umiejętne gospodarowanie zasobami przywodzi na myśl popularną symulację życia codziennego, ale w odróżnieniu od The Sims tutaj rolę waluty pełniłby czas jako taki. Podobnie jak w rzeczywistości, pojawić się może pokusa, by samo ulepszanie standardu egzystencji stało się celem nadrzędnym. Najpierw posieję fasolę, by nie umrzeć z głodu. Potem sprzedam nadwyżkę plonów w mieście, a za pieniądze kupię sobie lepsze ubranie. Wreszcie zamiast szałasu zbuduję dom… i tak dalej, zrobię wszystko, co normalnie robi się w życiu. Jednocześnie wpadnę w szpony konsumpcjonizmu, bo podwyższaniu warunków bytowych nie ma końca. To błędne koło, któremu towarzyszy dylemat ujęty później przez innego filozofa w lapidarne „mieć czy być”.

Kwestia równowagi

Nie tędy droga, podpowie gra, ale nie werbalnie, tylko obrazowo. Miernikiem jakości życia będzie doskonałość obrazu otaczającego świata. Nieprzypadkowo miejscem akcji jest pełna bujnej roślinności malownicza okolica wokół stawu, którą ogląda się i eksploruje z przyjemnością w trójwymiarze. Jeśli jednak nie poświęcamy naturze i życiu duchowemu należytej uwagi, obraz otoczenia blednie, staje się mniej wyraźny, kolory zanikają. Aby odzyskał swą urodę, należy spędzać więcej czasu na pieszych wędrówkach lub pływaniu łódką po jeziorze, wsłuchiwaniu się w odgłosy natury, śledzeniu życia fauny i flory. Nie są planowane wizualne wskaźniki poziomu energii, inspiracji i zaspokojenia potrzeb, więc dostrzeżenie zakłócenia równowagi wymagać będzie spostrzegawczości, wyostrzenia zmysłów.

Podążanie tropem zwierząt oraz szukanie okazów miejscowej roślinności stanowić też będzie okazję do zbierania rozsypanych po lesie fragmentów dziennika Thoreau i zapoznania się z poglądami autora. Tracy Fullerton uważa jego tekst za podatny na kodowanie, bo da się z niego wyodrębnić krótkie, sensowne fragmenty. Potem w notatniku gracza łatwo ułożą się w całość, bez względu na kolejność odnajdowania cytatów.  Autorka ma nadzieję znaleźć publiczność wśród zwolenników eksperymentalnych gier niezależnych oraz ludzi niemających żadnych doświadczeń z grami. Z myślą o nich stara się uprościć interfejs i nawigację. Planuje ograniczyć się do sterowania myszką i klawiszami WASD oraz może kilkoma dodatkowymi.

walden-thoreau
A może pójdźmy do lasu?

Jak na ironię, spuścizna Thoreau, który uciekałby pewnie od nowinek technologicznych, a bez wątpienia gardził wszelkim gadżeciarstwem, ma teraz szansę powrócić dzięki nowoczesnemu medium. Rodzi się pytanie, czy zamiast zagrać w Walden, nie sensowniej byłoby po prostu przeczytać książkę pod tym samym tytułem, najlepiej siedząc nad leśnym stawem? Fullerton zdaje sobie sprawę, że wirtualny spacer nie dostarczy takich doznań zmysłowych jak rzeczywisty kontakt z przyrodą. Zwraca jednak uwagę na zdolność medium do syntetycznego przedstawienia istoty problemu i ukazania konsekwencji naszych wyborów w symulacyjnym działaniu. Być może kilkugodzinna sesja przed komputerem naprowadzi na trop podobnych przemyśleń jak dwuletni pobyt filozofa w leśnych ostępach.

Moim zdaniem pisma Thoreau, o ile czytamy je z odpowiedniej perspektywy, pod wieloma względami zachowały aktualność. Szczególnie w społeczeństwie, które podobnie jak nasze doświadczyło drastycznych przemian i niespotykanego skoku cywilizacyjnego za życia jednego pokolenia. Jego przemyślenia mogą współgrać z wyrażaną przez wielu z nas potrzebą wyhamowania, wyciszenia, autorefleksji czy nawet wewnętrznej emigracji od zgiełku coraz bardziej nas otaczającej medialnej rzeczywistości. Inni dla odmiany tak się w codziennej gonitwie zapętlili, że już nawet nie pojmują, o co w ogóle nam chodzi.

Mój entuzjazm dla tego projektu łatwo się tłumaczy w kontekście kilku poprzednich notek. Mam na myśli zachwyt dla Cosmology of Kyoto i Miasmat oraz lekkie rozczarowanie pustką pozbawionego zaplecza myślowego Proteusa. Prezentacja Tracy Fullerton wydaje mi się wyjątkowo ciekawą i wielce obiecującą wypowiedzią na temat gier wideo. Rozumiem jednak, że nie każdy będzie skłonny poświęcić jej trzy kwadranse z życia. Oszczędnym podpowiadam zatem program minimum: obejrzenie pięciominutowego fragmentu rozgrywki, który zaczyna się w 37. minucie zamieszczonego powyżej filmu. Gdyby ktoś zapragnął sięgnąć do źródła, dzieła Thoreau w oryginale dostępne są bezpłatnie, np. w formacie mobi do pobrania z Amazonu albo jako pliki tekstowe z Projektu Gutenberg.

Ilustracje: Wikimedia

Podobne wpisy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *