W ciekawej relacji z Bawarii bioforger zwraca uwagę na pewien lokalny kompleks: brak wiary w atrakcyjność niemieckiego bohatera. Tym właśnie tłumaczy, że bohaterem Secret Files: Tunguska jest Rosjanka, Overclocked czy Moment of Silence – Amerykanie, Mystery of the Druids – Brytyjczyk a serii Ankh… starożytny Egipcjanin.
Ze strefy niemieckojęzycznej dorzucam jeszcze Jacka Keane’a oraz bohaterów austriackiego Undercover: Johna Russela i Ann Taylor.
Wszyscy mamy kompleksy
Jeśli to kompleks, to z Niemcami dzielą go inne narodowości. Pewien Norweg wymyślił April Ryan (Najdłuższa Podróż), a słynny Belg ochrzcił swą heroinę Kate Walker (Syberia). Główna postać najpopularniejszej węgierskiej przygodówki nazywa się Samuel Hunt (AGON), czeskiej – Samuel Gordon (Black Mirror). Włochy reprezentuje Martin Mystere (Crime Stories) lub Jonathan Danter (Belief and Betrayal), a Hiszpanię anglojęzyczny Brian Basco (Runaway). Z Turcji wywodzi się Phoenix Wallis (Culpa Innata), a w Izraelu powstaje gra o przygodach profesora Adama Reeda (Adam’s Syndrome).
Wydawcy i deweloperzy powiedzą pewnie, że skoro gra ma się sprzedać za granicą, musi być przygotowana w uniwersalnej (czyt. angielskiej) wersji językowej, więc i postaci powinny się z angielska nazywać. Tymczasem w najnowszych polskich przygodówkach, też z góry skazanych na światowy sukces, występują – surprise! – Nicole Bonnet (Art Of Murder) i Sylvie Leroux (Chronicles Of Mystery). Przepraszam, a Magda Kowalik albo Beata Nowak nie dałyby rady? Przecież Nina Kalenkova (Tajne akta: Tunguska) już przetarła szlaki, a wkrótce nadejdzie Lara Svetlova (Memento Mori).

Kwestia konwencji
W dużym stopniu nazwiska bohaterów zależą od wybranej konwencji. Czesi specjalizują się w nastrojach z powieści gotyckiej. Akcję osadzają w średniowiecznych zamkach albo wiktoriańskich rezydencjach, zamieszkałych przez Gordonów lub Moorów. Druidzi czy Egipt to dyżurne tematy przygodówek, narzucające miejsce akcji oraz imiona bohaterów. Za tytułem Ankh nie mogą się kryć przygody jakiegoś, za przeproszeniem, Horsta Schnittke.
Ostatnio do modnych lokacji dołączył Nowy Jork – w innych gatunkach już wyświechtany do granic, jak pisze bioforger. Zapytuje więc: Czy rzeczywiście tak okropnym byłoby zrobienie bohaterem np. Overclocked psychiatry z Berlina czy Kolonii? Ha! Ja tam wolałabym Kolonię czy choćby Wiedeń. Najwyraźniej jednak Martin Ganteföhr zapatrzył się w śnieżne plenery Fahrenheita i zapragnął pokazać Nowy Jork w jesiennej szarudze. Podobnie polscy twórcy tak zachwycili się zimowym Chicago w Still Life, że umieścili akcję epigońskiej Art of Murder… też w Nowym Jorku. Tkwiący tu kompleks chyba polega na tym, że agentka FBI to brzmi dumnie, a policjantka jakoś tak… prozaicznie.
Siła tradycji
Jest jeszcze jeden istotny czynnik: siła tradycji. Bohater powinien mieć dobre angielskie nazwisko (najchętniej Knight, Murphy, Stobbart), tak jak herosi znani z klasycznych przygodówek. Tylko że powstały one w czasach dominacji anglojęzycznych mocarstw (głównie USA), które dziś nie liczą się na rynku. Współczesne zagłębie przygodowe to Europa z przyległościami. Może już czas się przestawić.
Niemców, a szczególnie Bawarczyków o kompleksy nie podejrzewam. Kto poznał barona von Glowera (Gabriel Knight: The Beast Within), ten nie ma wątpliwości, że Niemiec może być fascynującym bohaterem.
Zwłaszcza gdy stworzy go Amerykanka, a zagra Polak.
