Czasem aż chce się wyć. W pewnych okolicznościach takie wyładowanie audio jest wskazane, na przykład w ramach terapii krzykiem. Jako pretekst może posłużyć litewska gra The Howler, w której sterujemy balonem za pomocą głosu. Chodzi o głos wydawany paszczą, w tym wypadku własną. Długo i przeciągle, by się wznosić, krótko i dobitnie, by zrzucić ładunek lub bombę w odpowiednie miejsce. Aby to zrobić, a zarazem nie uszkodzić balonu, wymagane jest niekiedy latanie wielce precyzyjne, co da się osiągnąć dzięki odpowiedniej modulacji głosu (patrz: ilustracja filmowa). Można również grać na ekranach dotykowych lub sterować tradycyjnie za pomocą myszki.
Poza oryginalnym sterowaniem, Wyjec zwraca również uwagę stylową oprawą graficzną i dźwiękową. Nasz balon oraz inne obiekty latające, w tym sterowiec, ornitopter oraz miny powietrzne, unoszą się ponad (a czasem pod) panoramą Wilna z początku XX wieku. Tak przynajmniej sobie ją wyobraża jeden z autorów, który zapewnia, że wszystko narysował najpierw ręcznie na papierze. Każda z szesnastu misji jest inna, a łączy je historyjka luźno inspirowana popularną na Litwie powieścią „Vilko valanda” (Godzina Wilka). Całość utrzymana jest w klimacie retro lub jak kto woli steampunk.
Nie korzystałam z metody „touch screen”, a „touch and scream” też niewiele. Zmuszona byłam przeprosić się z myszką, bo nie da się precyzyjnie sterować głosem, jednocześnie pękając ze śmiechu. Mikrofon mam stary i niezbyt czuły, więc żeby unieść balon, musiałam wydobywać dość głośne i najwyraźniej zatrważające dźwięki. Koty, które normalnie uwielbiają, gdy śpiewam, tym razem wydawały się mocno zdegustowane. Próbowały zaglądać mi do gardła i zamykać usta łapkami, żebym wreszcie przestała. A gdy jeszcze dołączył do mnie pies…
Tak czy inaczej, The Howler to doświadczenie terapeutyczne; jak nie uleczy krzykiem, to śmiechem.