„To, że człowiek z gminu nauczył się czytać, nie oznacza wcale, że potrafi w pełni zrozumieć treść każdej książki, która wpadnie mu w ręce.” (ksiądz Tomasz z parafii Najświętszej Panienki od Labiryntu)
Słowa księdza zabrzmiały trochę jak echo wypowiedzi Olgi Tokarczuk, do której nawiązałam poprzednio. Jednocześnie rzucony od niechcenia pomysł cyklu „Gry nie dla idiotów” niespodzianie zaczął się krystalizować, radykalizując zarazem. Zamiast negatywnie odnosić się do idiotów, lepiej chyba pisać pozytywnie o grach dla elity, jeśli takowe istnieją. Zmanipulowanym przez propagandę rodakom przypominam, że słowo „elita” brzmi dumnie. Podobnie zresztą jak „opozycja”, ale tylko „totalna”.
„Czy Pentiment zawiera treści lewacko-ateistyczne? Bo nie chciałbym trafić na coś takiego w grze o średniowieczu” – zaniepokoił się ktoś na Steamie.
Nic podobnego – dementuję grzecznie, acz zdecydowanie – przecież akcja Pentiment wcale nie rozgrywa się w średniowieczu! Konstantynopol zdobyty, Ameryka odkryta, druk wynaleziony, a bohater słyszał już nawet o teorii heliocentrycznej Kopernika. Formalnie rzecz biorąc, mamy odrodzenie, więc rozpoczęła się epoka nowożytna.
Co prawda, początkowo Andreas pracuje jako iluminator manuskryptów, ale można to zajęcie uznać za relikt minionej epoki, bo w miasteczku działa równocześnie pierwsza drukarnia, a pracujący w skryptorium są świadomi niepewnej przyszłości. Na mylny trop średniowieczny sprowadzać też mogą skojarzenia z Imieniem róży, ale choć zapożyczono z powieści Eco pewne wątki i motywy, to nie ulega wątpliwości, że czasy inkwizycji dawno minęły, a nastała reformacja.
To nie ideologia, ale czas i miejsce akcji (Bawaria, 1518-1544) definiują kształt świata przedstawionego, wraz z konfliktami społecznymi (tzw. wojna chłopska) czy sporami światopoglądowymi. Właśnie dlatego wykształceni wolnomyśliciele i co bardziej rezolutni z wiernych krytykują kler za korupcję i demoralizację, a buntujący się chłopi atakują kościół katolicki jako opresyjne źródło ekonomicznego wyzysku. Jeśli komuś się zdawało, że ateizm czy antyklerykalizm to wymysły XX-wiecznych lewaków, dzięki Pentiment ma szansę nadrobić zaległości z historii.
„To jakiś pieprzony symulator modlitwy!” (z forum Steamu)
Oj tam, oj tam… Powyższa opinia wydaje się mocno przesadzona. Najwyraźniej kogoś rozsierdziło przystąpienie do sakramentu pokuty, zwłaszcza gdy po spowiedzi przyszło odklepać odklikać trzy zdrowaśki i dwa ojczenasze – w czasie rzeczywistym, bez możliwości szybkiego przewijania tekstu. Dla nieprzywykłych mógł to być incydent frustrujący, ale przecież jednorazowy, a chyba nawet opcjonalny.
Modlimy się regularnie tylko przed wspólnymi posiłkami, których w żadnym razie nie należy opuszczać, bo sprzyjają zacieśnianiu kontaktów ze społecznością Tassing i wydobywaniu z mieszkańców cennych informacji. A jeśli ktoś reaguje alergicznie na samo przywołanie imienia boskiego (Bóg, Pan, Chrystus) i odmienianie go przez wszystkie przypadki w co drugim zdaniu, to – jak mawiał Pawlak – przyjdzie przywyknąć… Wszak to rys obyczajowości tej samej epoki.
Jak na ironię, kontrowersje wokół Pentiment ilustrują jedno z poruszonych przez Josha Sawyera zagadnień: dylemat artysty, pragnącego pozostać wiernym sobie, a zarazem sprostać – często sprzecznym – oczekiwaniom publiczności. Lepiej chyba posłuchać rady starego mentora: pokazuj świat, jaki jest, jakim go widzisz, a nie takim, jakim inni chcieliby go zobaczyć.
Na temat Pentiment nic mądrego nie napiszę. Tym bardziej, że na razie nie przeszedłem.
Za to po głowie chodzi mi taka myśl… Ciekawe, że w ostatnim czasie to już kolejny tytuł z szatą graficzną w takim stylu bardzo dawnych ilustracji. Nie przypominam sobie podobnie wyglądających gier sprzed 2020 roku. I nagle powstaje równolegle kilka, w tym dwie polskie – Inkulinati i The Saragossa Manuscript Ascovela. Cieszę się oczywiście, bo to świetny pomysł – podobnie jak przygodówki Joe Richardsona umiejscowione wewnątrz słynnych obrazów. Ale trochę zastanawiam się, czy to tylko zbieg okoliczności czy może od czegoś się zaczęło. Tak sobie odbiegam od tematu.
Co dobrego po 2020, to artystyczne pokłosie lockdownu. Sama zapisałam się wtedy na kurs o średniowiecznych manuskryptach. Trendów w branży nie śledzę, ale przed Pentimentem podobnej inspiracji chyba długo nie było, może od pamiętnej zagadki z Irlandii w Atlantis 2.
Kolaże Richardsona są zabawne i pozwalają cieszyć się obcowaniem ze sztuką, ale to już trochę artystyczny samograj. Rzadko zdarza się jakiś Cave! Cave! Deus videt albo inny zwariowany eksperyment.
The Saragossa Manuscript?!!! Dostrzegam tu dwie całkiem współczesne inspiracje, a powstały efekt zdumiewa i pokazuje mi coś, czego o Alfonsie nie wiedziałam, choć cały czas miałam to przed oczami.