Elena Andrejewna Ostrowska (dla przyjaciół i rodziny po prostu: Ostrowska) udała się w okolice Morza Aralskiego i zaginęła bez wieści. Na poszukiwanie wyrusza jej syn Emilio w towarzystwie dziadka, Jumagula Ortikowa. Po drodze spotkają jeszcze Mikołaja Sitwina, dawnego szefa Ostrowskiej, który powierzył jej pewną niebezpieczną misję. Najpierw dziadek zabiera chłopca w miejsce, gdzie rodzice się poznali, bo każdy powinien wiedzieć, skąd się wziął. Potem będziemy wraz z nimi odkrywać, co wydarzyło się dalej.
Postaci głównych bohaterów są fikcyjne, ale wydarzenia w tle to fakty historyczne, a przedstawione krajobrazy zainspirowała rzeczywistość. Wraki osadzone w piasku pustyni nie są wytworem wyobraźni autorów. Takie widoki można oglądać na Morzu Aralskim, a właściwie tam, gdzie do niedawna się znajdowało. Skutkiem działalności człowieka jest nie tylko malowniczy w swym surrealizmie pejzaż, ale też katastrofa ekologiczna na ogromną skalę. Odkąd zasilające Aral rzeki skierowano do nawadniania plantacji bawełny na jałowych stepach Karakałpacji, Amu-Daria powoli wysycha, a morze zamienia się w pustynię. Mujnak był niegdyś portem morskim i jednym z największych w Azji ośrodków przetwórstwa ryb. Dzisiaj leży ponad sto kilometrów od linii brzegowej. Wyspa Odrodzenia była miejscem badań nad bronią biologiczną. Odkąd odzyskała połączenie z lądem i stała się półwyspem, zagraża okolicy skażeniem terenu.
Opowiadając historię wymyślonej rodziny, Residue usiłuje jednocześnie przekazać informacje o wydarzeniach prawdziwych i ważnych. Skoro treść i fabuła są tak istotne, rodzi się pytanie, czy nie należało zamknąć ich w innej formie, na przykład gry przygodowej typu point and click? Każdy może wyrobić sobie zdanie na ten temat, choćby zapoznając się tylko z dostępnymi bezpłatnie fragmentami dwóch rozdziałów. Początkowo niezwykłość, a nawet pewna dziwaczność gry przyciąga uwagę, potem jej niedoskonałości mogą niektórych drażnić lub zniechęcać. Mnie pomimo wszystko bardziej zaintrygowały, a może nawet rozbawiły na tyle, że skusiłam się na poznanie całości.
Trudno powiedzieć, czy to przygodowa platformówka, czy raczej platformowa przygodówka. Niewątpliwie najistotniejsza jest fabuła, ale by ją poznać, należy przeprowadzić trzy aktywne postaci przez szereg umieszczonych na różnych poziomach lokacji, na przykład kilka pokładów zatopionego statku wiertniczego. Emilio pokonuje przestrzeń skacząc i nurkując, a Sitwin wykorzystuje do wspinania linę z kotwicą. Z kolei dziadek Ortikow wyposażony jest w latarkę, co przyda się w zadaniach wymagających współdziałania. Dwuwymiarowe, ręcznie malowane tła nie są pozbawione uroku, ale w sekwencjach akcji animacja postaci wypada dość zabawnie. Sporo tu nieporadności na różnych polach, a także śladów technicznego niedopracowania.
Być może ten ambitny projekt przerósł trochę możliwości tworzącej studio The Working Parts grupy studentów ze Sztokholmu. Trzeba jednak docenić, że próbowali eksperymentować z formą, prezentując fabułę w dość nietypowy sposób, a przede wszystkim podjęli ważny temat. Gra wyjaśnia mniej więcej tajemnicę zniknięcia Ostrowskiej. Nadal jednak nie rozumiem, dlaczego wszyscy zwracają się do niej po nazwisku. Przyznam, że dzięki oczywistym skojarzeniom ta właśnie śmiesznostka początkowo motywowała mnie do grania.
Co do losów bohatera realnego, to wiadomo skądinąd, że międzynarodowe organizacje próbują przywrócić równowagę ekosystemu. Część pojemników z bakteriami wąglika udało się zneutralizować. Tak czy inaczej, niezaprzeczalnym walorem Residue pozostaje wprowadzenie gracza w stan niepokoju. Zmusza do zastanowienia: czy ballada o jednej Ostrowskiej okaże się epitafium dla pewnego morza?
PS. Zapomniałam dodać, że gra ma kilka wersji językowych, w tym polską.