Przez kilka ostatnich lat wyobraźnię miłośników twórczości Tale of Tales karmił cncntrc. Był to strumień zdjęć, rycin i animacji przedstawiających kwiaty, świątynie, geometryczne ornamenty, czasem postaci ludzkie – bez żadnych komentarzy. Trudno było zgadnąć, nad czym pracują. Najpierw całkowita konsternacja, potem pierwsze skojarzenia, domysły, przypuszczenia, ale nie… to niemożliwe… czyżby?… Te pulsujące mgławice, przepastne tunele, otwierające się pączki kwiatowe… Kiedy dorzucili zdjęcia narządów płciowych, wątpliwości zastąpił niepokój, do czego to wszystko prowadzi. Dziś już wiemy, że cncntrc to Luxuria Superbia in statu nascendi.
Czy to symulator orgazmu?
Na szczęście zmaterializowała się ostatecznie w formie metaforycznej. Nie tylko jest pozbawiona dosłowności, ale też na tyle enigmatyczna, że można się spierać o jej interpretację. Niewątpliwie na początku strona wizualna oraz towarzysząca jej „instrukcja obsługi” budzą oczywiste skojarzenia ze sferą erotyki. To jednak wcale nie musi być jedyny klucz interpretacji ani dominujący model odbioru. I bardzo dobrze, bo spędzanie wieczoru nad symulatorem wielokrotnego orgazmu byłoby co najmniej smutne, jeśli nie żałosne.
Aplikacja jest tak skonstruowana, że kwiat widoczny na ekranie (lub jak kto woli sam tablet) domaga się pieszczot: „dotknij mnie”, „tutaj”, „wyżej”, „o tak!” itp. Jeśli zgodzimy się go odpowiednio stymulować, będzie pięknie rozkwitał. Zaprosi w hipnotyczną podróż do swego wnętrza, ekspresyjnie okazując radość i wdzięczność. Pytanie tylko, dlaczego mielibyśmy się troszczyć o satysfakcjonowanie wirtualnej roślinki. Jaka forma gratyfikacji potrafi nas skłonić do podjęcia równie absurdalnych działań? Michaël Samyn i Auriea Harvey postawili na naszą skłonność do poszukiwania cudowności i przygotowali nowoczesny model staroświeckiej zabawki: multimedialny, synestezyjny kalejdoskop. Prawdopodobnie liczą też na to, że obcowanie z pięknem stanowi dla nas wartość. Tylko wówczas możliwa jest w Luxurii Superbii interakcja polegająca na sprzężeniu zwrotnym: dostarczamy wirtualnej rozkoszy, czerpiąc jak najbardziej realną, zmysłową przyjemność estetyczną.
Kalejdoskop harmonii i piękna
Tale of Tales kuszą pięknem pojmowanym dość tradycyjnie, opartym na klasycznych zasadach symetrii i harmonii. Obrazy zmieniają się „jak w kalejdoskopie”, a nieregularne linie prężą się zmysłowo. Jednak w momentach kulminacji przybierają formy niemal idealnie symetryczne, przypominające perfekcję wzorów płatków śniegu czy ludowych wycinanek. Dominujące kolory kwiatów zaczerpnięto bezpośrednio z popularnego koła barw, a każdy z nich (poza finałowym) utrzymany jest w spokojnej, niemal monochromatycznej tonacji. Harmonia kompozycji polega na zgraniu koloru, dźwięków, słów oraz charakteru wyrzucanych z wnętrza kwiatu przedmiotów. Skomponowane w ten sposób etiudy układają się w cykl od szczegółu do ogółu, od konkretu do abstrakcji. Najpierw Ciało, potem jego otoczenie (Dom, Łąka, Las), a dalej przestrzeń Morza i Powietrza, a wreszcie Kosmos.
To nawet ma sens
Słowa przemykają przez ekran tak szybko, że czasem trudno je odczytać. Na samym początku przypominają instrukcję obsługi stref erogennych, później stają się bardziej poetyckie, nawet surrealistyczne, synchronizując się z tematem przewodnim. W rozdziale Dom(?), gdzie fruwają meble i aparaty telefoniczne, przeczytamy: „bądź mi fundamentem”, „zbuduj mi dom”, „napełnij moje szafki”, „napij się z mojej filiżanki”. W etiudzie morskiej kwiat poprosi „zanurz się we mnie”, a w jednej z bardziej abstrakcyjnych – „zdefragmentuj mi pamięć”. Cytowane tutaj, owe metafory miłosne mogą się wydać nieporadne lub absurdalne czy wręcz śmieszne. To samo dotyczy wszelkich werbalnych oznak czułości, gdy wyrwać je z kontekstu sytuacji intymnej. Narzekamy często, że język kochanków opiera się na słownictwie wulgarnym lub medycznym. Może zachowując należny dystans, warto zabawić się w poszukiwanie inspiracji?
Manifest slow gaming
Trzymając się wątku erotycznego, można uznać Luxurię Superbię za pochwałę gry wstępnej albo obietnicę niekończących się rozkoszy seksu tantrycznego. „Jeszcze nie”, „poczekaj”, „weź głęboki oddech”, „odpocznijmy chwilę” – instruuje kwiat. Gdy umieścić ją na tle gier, okazuje się manifestem slow gaming. Licznik punktów pełni tu raczej funkcję zegara premiującego sztukę cierpliwości i cnotę powolności. Odwrotnie niż w grach, przegraną okazuje się nadmierny pośpiech w dążeniu do celu, a sukcesem odwlekanie kulminacji jak długo się da. Odwlekając finał, skupiamy się na feerii barw, trwamy w hipnotycznej podróży przez bezkresne tunele, kontemplujemy rytm muzyki. Ktoś się zdziwi, że poświęcamy czas na delektowanie się… wciąż tym samym. A w tym tkwi najbardziej istotne przesłanie najnowszego eksperymentu belgijskiego duetu. Zwolnij tempo, ciesz się pięknem chwili, skoncentruj się na jednym, drąż temat głębiej. W epoce wielozadaniowości i licytowania się liczbą powierzchownych kontaktów wydaje się to coraz trudniejsze, ale chyba coraz bardziej potrzebne.
Luxuria Superbia jest dostępna na sześciu (!) platformach, za co należą się twórcom wyrazy uznania. Nie da się jednak ukryć, że w doświadczeniu tak bardzo zmysłowym umożliwienie odbioru bodźców nie tylko wzrokiem i słuchem, ale pośrednio także przez dotyk, stanowi innowację modyfikującą doznania. Nie sądziłam, że kiedykolwiek to powiem, ale aż trudno mi sobie wyobrazić podobny odbiór na pececie. Jeśli „pieszczenie iPada” wydaje się Państwu zabawne, chętnie dostarczę powodu do uśmiechu.
Jak pieścić tablet
Otóż w pewnym momencie złapałam moje ręce na tym, że zaczęły się zachowywać tak, jakby należały do masażysty. Stosowały techniki głaskania, ugniatania, oklepywania… tabletu. Gdy już się zorientowały, że obiekt masażu nie reaguje na takie subtelności, z rezygnacją poddały się muzyce i zmieniły w instrument perkusyjny. Tu posuwisty ruch miotełką, tam pojedyncze akcenty na bębnie… Najwyraźniej moje dłonie z radością wyswobodziły się z dwubiegunowego schematu obsługi myszki i zaimprowizowały ekspresyjny taniec wolności. Bardzo im się ta niedoskonała jeszcze forma interakcji spodobała.
Nie chodzi tylko o ręce. Proszę w powyższym filmiku zwrócić uwagę na zachowania ludzi w zetknięciu z tą aplikacją.
Wszystko, co napisałam powyżej, nie zmienia faktu, że nadal nie lubię tabletów. Ostatnio trochę testowałam iPada, ale to gadżet nie w moim stylu, więc zamierzałam go zwrócić lub sprzedać. No ale nie wiem… Niespodziewanie pod wpływem ostatnich przeżyć wytworzyła się między nami pewna więź intymna. Chyba go raczej zatrzymam.