Do niedawna wydawało mi się, że ze związku literatury z grami wideo wyniknąć mogą tylko pozytywy. Na przykład gry z dobrą fabułą, jak np. I have no mouth, John Saul’s Blackstone Chronicles czy Gabriel Knight. Nic dziwnego, że zaciekawił mnie projekt Enter the Story.

Plaga egranizacji przyjęła rozmiar pandemii, wobec której bezbronne są dzieła dawno osierocone przez twórców. Należą do domeny publicznej, z którą byle kto wyprawia byle co. Gdy jakiś amerykański barbarzyńca zapragnie urządzić krwawą łaźnię w piekle, to sięga po darmowy scenariusz niejakiego Alighieri, o którym nigdy wcześniej nie słyszał. Potem przychodzi polski barbarzyńca i mówi: „Olać Dantego. Jak gra będzie tak dobra jak XYZ, to wkrótce wszyscy zapomną, o którego Dantego chodziło.”

enter-the-story

Na tle tej inwazji barbarzyństwa Enter the Story wydaje się wartościowym projektem. Gdy się jednak dokładniej przyjrzeć, to okaże się, że polega na sprowadzaniu dzieła literackiego do jednego elementu – fabuły. Wydaje mi się to absurdalne, szczególnie w odniesieniu do poezji. W efekcie powstaje coś na kształt wirtualnego bryku. Chris Tolworthy zrobił to już Nędznikom oraz Boskiej Komedii (ta to ma szczęście. W planach jeszcze Wichrowe Wzgórza, Atlantyda wg Platona itd.

Nędznicy nad Wisłą

Pomysł jest prosty i niedrogi w realizacji. Łączy się gotowe elementy – fabułę, obrazy i muzykę – dostępne w zasobach public domain. Otrzymujemy w sumie interaktywny kolaż powstały na drodze artystycznego recyklingu. Sztuka XX wieku przyzwyczaiła nas do bezceremonialnego traktowania dzieł poprzedników. Daleka więc jestem od oburzania się na ingerencję w dzieło Bernarda Bellotto, znanego u nas jako Canaletto. W jego obrazie wytrawiono kolory i wyrzucono zeń chmury, by zrobić miejsce na słowo Les Miserables. Razi mnie jednak nonszalancja, bo jest to tytuł klasycznej powieści, której akcja toczy się w XIX wiecznej Francji i jest ściśle związana z historią tego kraju. Natomiast obraz Canaletta przedstawia dobrze znany widok Warszawy z tarasu Zamku Królewskiego.

belotto-widok zamku

Ktoś powie: „a kogo to obchodzi – Paryż czy Warszawa” albo dosadniej: „olać Bellotta razem z Wiktorem Hugo”. Mnie obchodzi, więc na przekór barbarzyńcom pielęgnuję w sobie upierdliwego asertywnego wykształciucha.

Podobne wpisy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *