Rozgrywka w hidden object game polega na wyszukiwaniu ukrytych przedmiotów
Nie tylko. Wśród najnowszych gier zaliczanych do tego gatunku trudno znaleźć czystego HOG-a. Przerywniki w postaci plansz z zestawem przypadkowych przedmiotów nadal są obowiązkowe, ale przestały dominować i pojawiają się coraz rzadziej. To tylko jeden z typów zagadek stojących przed graczem, równie często trzeba po prostu odnajdować pojedyncze przedmioty w ich naturalnym otoczeniu. Występują również wszelakiego rodzaju łamigłówki i układanki, jest inwentarz, a jego zawartość trzeba umieć wykorzystać w odpowiednim kontekście – jak w przygodówkach.
Tam nie ma eksploracji
Już jest. W klasycznym HOG-u zmieniały się tylko plansze z przedmiotami, obecnie przemieszczamy się między lokacjami – na tyle atrakcyjnymi, by motywowały do grania. Obserwacji otoczenia i badaniu przedmiotów towarzyszą czasem komentarze naszego awatara. Nie jest (jeszcze?) fizycznie reprezentowany, bo gramy w widoku pierwszej osoby, ale fabuła pozwala nam się wcielić w konkretnego bohatera. Jego obecność dostrzegają występujące w grze postaci, zwracając się do niego bezpośrednio, najczęściej per „Detective” lub „Inspector”. Oprócz statycznych scenek z dialogami zdarzają się również wstawki filmowe z udziałem aktorów.
Fabuła jest kiepska
Nie jest specjalnie rozbudowana, ale bywa już wciągająca, co starałam się wcześniej wykazać. Oczywiście w większości to dość proste i mało oryginalne historyjki, od których nie ma co oczekiwać głębszych treści. Dotyczą wszystkiego, co dziwne, tajemnicze, sensacyjne: opowieści o duchach (rzadziej wampirach lub wilkołakach), poszukiwania zaginionych osób czy zagadkowych morderstw. Ulubione miejsca akcji to nawiedzone domostwa, wymarłe miasta, przeklęte wioski, cmentarze oraz malownicze ruiny.
To rozrywka głównie dla kobiet
Nie bardziej niż przygodówki. Daruję sobie politycznie poprawną odpowiedź, że nie należy dzielić gier (filmów, literatury itp.) na męskie i żeńskie, bo przecież wciąż funkcjonują stereotypowe wyobrażenia co do upodobań obu płci. Wiele jest gier w sektorze casual, które banalną tematyką i przesłodzoną oprawą graficzną sygnalizują, że powstały z myślą o małych dziewczynkach. Obok nich znajdziemy jednak HOG-i neutralne pod tym względem, adresowane do miłośników łamigłówek bez względu na płeć.
Wszystkie casuale są łatwe
A przeszliście któregoś do końca bez korzystania z podpowiedzi? Żeby to osiągnąć, trzeba się czasem sporo nagimnastykować. Inna rzecz, że to gry z założenia przystępne i przyjemne, dlatego twórcy robią wszystko, by gracz ani przez moment nie czuł się zagubiony ani sfrustrowany. Mamy więc do dyspozycji samouczek, szybciej lub wolniej ładujące się podpowiedzi na dolnym panelu, migoczące świetliki w aktywnych miejscach na ekranie i opcję pominięcia zagadek. Coraz częściej dostępna jest jednak możliwość wyboru stopnia trudności i wyeliminowania niektórych ułatwień. Można też po prostu z nich nie korzystać; kto by zresztą chciał klikać „skip” na widok apetycznej łamigłówki?
Tetelo przeszła na ciemną stronę mocy
Jeszcze nie. Nadal interesuję się ambitnymi eksperymentami i wciąż czekam na wspaniałą pełnowymiarową grę przygodową. Jednocześnie ciekawa jestem kolejnej premiery ERS Game Studios, bo gry tego ukraińskiego zespołu, podobnie jak amerykańska 13th Skull, to już prawie przygodówki, przy czym „prawie” robi coraz mniejszą różnicę. Oby tylko gry przygodowe nie zapragnęły jej całkiem zniwelować, ograniczając się do banalnych, chwytliwych tematów i usilnie prowadząc nas za rączkę.
Pod zmienionym tytułem tekst ukazuje się na Przygodoskopie