Tworząc pierwszego awatara w MOUL, postanowiłam wcielić się w kogoś, kim z pewnością nie jestem: grubą Murzynkę. Trochę na przekór własnym upodobaniom ubrałam ją w obcisłą górę i szorty. Gdy zbiegała po schodach, ktoś rzucił: „uwaga na bufory!”. Tu sama siebie zaskoczyłam. W prawdziwym życiu uważam się za mistrzynię w ignorowaniu głupich zaczepek i złośliwych komentarzy. Gdy w trakcie joggingu słyszę „nie tak szybko, bo się mleko skwasi!”, odbija się to ode mnie, nie dotyczy, co najwyżej budzi uśmiech politowania. A jednak Murzynkę skasowałam, uznając jej wygląd za prowokacyjny.

Następny awatar miał być dla odmiany stworzony na mój obraz i podobieństwo. Dziwnym trafem w efekcie powstała młoda, zgrabna, atrakcyjnie ubrana kobieta. Nie przetrwała długo. Zbyt często ktoś ją zagadywał: co tu robi, dokąd zmierza, co znaczy jej imię itp. Za bardzo pochłaniało ją życie towarzyskie. Dla moich czysto eksploracyjnych celów najlepszym wcieleniem okazała się Szara Myszka. Okularnica w stroju trampingowym – nie wyróżniająca się w tłumie, a w kontaktach traktowana jak kumpel, czyli niemal bezpłciowo.
Nie da się ukryć, że płeć wprowadza nieco zamieszania do wirtualnych światów, o czym wspominają również komentujący artykuł Hej mała. Na tle gier sieciowych Uru jawi się idylliczną oazą, ale i tam dają się zauważyć podobne mechanizmy psychologiczne jak w innych społecznościach. Można zaobserwować znaczenie terenu, rywalizację o przywództwo w stadzie, walki tokujących kogutów itp. Dotyczy to zresztą obojga płci, a odbywa się często na poziomie tak subtelnym, że mniej spostrzegawczy mogą się nawet nie zorientować.
Wianuszek męskich awatarów
Mijałam kiedyś grupę siedzącą w trudno dostępnym miejscu, powiedzmy na bardzo wysokim trzepaku. Nie wiedziałam jeszcze, że było tam kilku mężczyzn i jedna kobieta. Jako że grałam Ładną, któryś z panów zawołał: hej, chodź do nas, fajny stąd widok. – Nie wejdę, za wysoko. – Dasz radę, pokażę ci sekwencję skoków. Po kilku nieudanych próbach, które kogoś tam na górze bardzo śmieszyły, Ładna dotarła na szczyt. Powszechny aplauz, gratulacje, tylko śmiejąca się dotąd osoba zaczęła… demonstracyjnie ziewać.
Powinnam była to skojarzyć z charakterystycznym ostrzegawczym pomrukiem, jaki wydaje moja kotka, gdy czuje się zagrożona. Jako nowa w tym gronie, Ładna automatycznie stała się ośrodkiem zainteresowania. Jedynie ziewająca samica ją ignorowała, a do rozwijającej się konwersacji dorzuciła tylko: ale tu dziś nudy… W końcu zawołała: Patrzcie, tam stoi wyższy trzepak. Ścigamy się, kto pierwszy! Historyjka jest autentyczna, choć sam trzepak umieściłam w niej pod wpływem skojarzenia z podwórkową rywalizacją małych dziewczynek.

Największa słabość płci
Antagonizmy damsko-męskie nie ujawniają się w Uru zbyt wyraźnie. W razie konfliktów to faceci okazują się słabszą płcią, bo po naszej stronie staje gender. Kobieta opędzająca się od natarczywych zaczepek zyskuje społeczne poparcie, podczas gdy natręt spotyka się z potępieniem – i słusznie. A kobiety też wyruszają na łowy i potrafią zastawiać sidła w bardziej wyrafinowany sposób, np. prosząc o pomoc w pokonaniu przeszkody. Jak postrzegany jest facet, który odmawia pomocy kobiecie? Pozornie wyemancypowane kobietki zręcznie manipulują tradycyjnymi wyobrażeniami płci, by wykorzystać je dla własnych celów.
Mężczyźni wydają się nieco zagubieni w tych rozgrywkach. Oni też polują, ale raczej nie w grze online, gdzie znalezienie partnerki seksualnej jest mało prawdopodobne. Tymczasem nas satysfakcjonują podboje platoniczne. Kobieta otoczona wianuszkiem męskich awatarów wydaje się sobie bardziej atrakcyjna, a towarzystwo mężczyzny bywa sposobem na dowartościowanie.
I to dopiero jest prawdziwy kłopot, a zarazem największa słabość płci, którą reprezentuję.