Też już odczuwam przesyt spotkań opłatkowych, strach przed Christmas zombies, mdłości na dźwięk „dżingelbeli” i „lastkrismasów”. Jednak dopiero dzisiaj w Trafficu usłyszałam moją pieśń okołoświąteczną, która o dziwo nie wywołuje u mnie alergii, ale co roku podnosi na duchu w tych ciężkich cudownych chwilach przedświątecznej gorączki. Od razu poczułam, że i tym razem dam radę. I rzeczywiście, z takim nastawieniem problem prezentów rozwiązał się w niecałą godzinę w tym samym sklepie.
Nie ma to jak trafić w gust mikołaja.
Lepiej słuchać niż oglądać, prawda?