gra-the-room

Początek stycznia to nie czas spoglądania wstecz, tylko dobry moment na rozpoczęcie wdrażania planów i realizację noworocznych postanowień. Cóż jednak począć, gdy 2013 wciąż nie pozwala o sobie zapomnieć, uparcie domagając się paru słów komentarza. A powinien wiedzieć, że strasznie trudno mnie skłonić do podsumowań i udziału w plebiscytach. Czemu tym razem ulegam? Może dlatego, że choć nie pisałam więcej niż zwykle, to jak nigdy dotąd notki tutaj oraz gdzie indziej w miarę dokładnie odzwierciedlały to, co istotnego się wydarzyło w zetknięciu z interaktywnymi multimediami. Jeśli więc wybiorę swoje gry roku, mam do czego odsyłać zainteresowanych, a dla bywalców ten zestaw tytułów nie będzie zaskoczeniem. Zważywszy na okazjonalny charakter mojego pisania, pod tym względem był to rok wyjątkowy.

Podsumowanie

Zaczął się bardzo obiecująco, każdy kolejny miesiąc zaskakiwał czymś nowym i ważnym: Little Inferno, The Cat Lady, Miasmata, Papo y Yo… W kwietniu pomyślałam nawet: to zbyt piękne, by mogło trwać wiecznie. I nie trwało, choćby dlatego, że następne miesiące przyniosły nawał pracy oraz innych zajęć w oddaleniu od komputera. Gdy pod koniec roku zwolniłam tempo, byłam już wyposażona w tablet, który niepostrzeżenie zmienił kierunek moich zainteresowań, więc jesienna złota passa przybrała dość nieoczekiwany charakter. To chyba niespodzianka roku, bo decydując się na iPada, nie liczyłam za bardzo na granie. Cieszyłam się tylko, że wreszcie odwiedzę The Room, a przy okazji będę mogła należycie obcować z Luxurią Superbią, która od początku zapowiadała się na rzecz o dotykowych pieszczotach.

gra-type-rider

A teraz, kiedy patrzę w przyszłość, najbardziej obawiam się właśnie o losy tej szansy dla nie-gier, jaką stanowią ekrany dotykowe. Mobilizują twórców do kreatywnego myślenia, odseparowania rozgrywki od walki i projektowania wyzwań bardziej wysublimowanych niż zręcznościowe. Tymczasem coraz więcej pojawia się tabletowych wersji blockbusterów, co nieuchronnie wywołuje narzekania na sterowanie oraz inspiruje różne barbarzyńskie pomysły usprawnień… Boże, chroń tablety przed kontrolerami! Niech już lepiej pozostaną w oczach graczy zabawką dla dzieci i gospodyń domowych.

Subiektywnie albo wcale


Powinnam jednak unikać dygresji, bo nie mam ambicji podsumować kulturalnie roku, jak to zrobili game_off czy Paweł Schreiber. Chyba niepotrzebnie koledzy się zastrzegają, że piszą subiektywnie, jakby można było inaczej albo gdyby istniała jakaś obiektywnie najlepsza gra roku. A skoro mowa o subiektywizmie, to już przechodzę do meritum, czyli moich laureatów oraz kilku wyróżnionych. Dlaczego akurat ta trójka? Bo mój typ tak ma. Bo przyczyna takich a nie innych wyborów leży w nas, a nie na zewnątrz.

najlepsze-gry-2013-papo-yo

To niezbyt eleganckie uzasadnienie na pewno nie wynika z braku szacunku dla ewentualnego czytelnika. To raczej wniosek nasuwający się po lekturze innych podsumowań i recenzji, a zwłaszcza bulwersującej dyskusji wokół pewnej gry, którą śledziłam na Jawnych Snach. Prawdę mówiąc, wolałabym pozostać w nieświadomości, że GTA5 w ogóle istnieje, ale z racji wspólnego worka, niestety, nie uszło to mojej uwadze.

Słyszałam więc bicie dzwonów obwieszczające zeszłoroczny szczyt absurdu, gdy jej zwolennicy porównywali swoich adwersarzy do czytelników brukowców. Klapki na oczach nie pozwoliły im dostrzec, że sami zaciekle bronią najlepszego wcielenia tabloidyzmu wśród gier. Proponuję zerwać z hipokryzją: jeśli kogoś kręci podłość i wulgarność, zbrodnie i dewiacje, niech mi nie wciska kitu, że jego ulubiona gra walczy o swobodę artystycznej ekspresji albo stanowi przewrotną satyrę na otaczającą rzeczywistość. Ja w rewanżu obiecuję nie przynudzać o sztuce i wartościach.

gra-roku-2013-miasmata
Podium medalowe

1. Moja gra roku – Miasmata – nie reprezentuje żadnych wartości, nie walczy o lepszą przyszłość ani przyjaźń między narodami. Wybrałam ją, bo zaspokaja moje egoistyczne pragnienie samotnej eksploracji. To ona dostarczyła mi niemal orgazmicznej rozkoszy pokonywania przestrzeni i zachwytu dla piękna natury. Fabuły i zagadek w niej akurat tyle, by nadać penetracji terenu jakiś kierunek. Adrenaliny co kot napłakał, ale wystarczy, by nie usnąć. No i ta wyspa, fikcyjna, ale przedstawiona realistycznie – najchętniej w ogóle bym jej nie opuszczała.

2. Cosmology of Kyoto  (czyli gra Eberta)
Rocznik nie ma znaczenia, bo w osobistym podsumowaniu liczy się rok grania i przeżywania. Nie mogę pominąć (nie)gry, która przyćmiła wiele innych kulturalnych wydarzeń minionego roku. Poza tym, co lubi mój typ, czyli odkryciem nowego fascynującego świata, cenię Cosmo za podjęcie tematu duchowości (bo to mnie kręci) oraz walory edukacyjne, bo rozrywka bawi mnie tym bardziej, im więcej mi daje, a szczególnie pazerna jestem na wiedzę.

3. Device 6, bo wywołała śmiech i uśmiechy, a na tym polega FUN.

najlepsze-gry-2013-device-6
Wyróżnienia i podziękowania:

Shelter – za największe wzruszenie i dotknięcie czułej struny nie fabułą, tylko rozgrywką.

Type:Rider – za harmonię konstrukcji, która motywowała mnie do przejścia gry głównie z ciekawości, jak zaprojektowano kolejne rozdziały, mimo że mechanika zręcznościówki rodzi więcej frustracji niż satysfakcji.

Little Inferno – za ważne treści w niepoważnej oprawie.

The Room 1 i 2 – za to, że łamigłówki jeszcze nie zginęły.

Papo y Yo – za emocje wyrażone wszystkim, tylko nie słowem.

The Entertainment – za mistrzostwo w miniaturze, a nie tylko w epizodach, które nie wiadomo kiedy się ukażą  i dokąd prowadzą.

the-cat-lady

The Cat Lady – za humanistyczne przesłanie.

Cave! Cave! Deus Videt – za obiecujący debiut.

Być może miały szansę, ale za mało grałam, by tu umieścić: Knock-knock, The Stanley Parable .

Nadzieje na nowy rok? Nie wiem, czy warto o nich pisać, skoro większość tytułów umieszczonych powyżej pojawiła się znikąd i znienacka. Oby więcej takich niespodzianek!

Podobne wpisy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *