Po przeoczeniu wilka Ginger wróciłam tam, gdzie występuje on w swej wilczej postaci, by świadomie się z nim zmierzyć. Warto było. Ta interakcja zmieniła chyba nie tylko małą Robin. Nic nie poradzę, że ten obrazek mi się kojarzy

ThePathRobin2009040821551100002_300x300

Potem zabrałam na spacer Rose. Obiecywałam sobie zagrać bardziej metodycznie; nazbierać kwiatów, odkryć znaczące przedmioty, spojrzeć na odwiedzane wcześniej lokacje jej oczami. Chciałam więcej zrozumieć.
Przypadkiem od razu trafiłam w nieznane miejsce. Instynktownie poczułam, że tam jest wilk. Aby kontrolować grę, nie powinnam tam wchodzić, ale nie mogłam się powstrzymać. Musiałam wejść, żeby go spotkać. Mocne przeżycie.
Ze statystyk wynika, że pokonałyśmy zaledwie 500 metrów. I koniec.

Kolejny wilk przybrał łatwo rozpoznawalną postać, przynajmniej dla tak dużej dziewczynki jak ja. Tym razem nie upilnowałam Ruby. Pozwoliłam jej podejść za blisko, a potem już nie słuchała moich poleceń.
Ten wilk tak mnie rozśmieszył, że i horror w domku babci okazał się bardziej zabawny niż straszny.

To wszystko impresje z minionej nocy, zarwanej z powodu Kapturka. Bioforger ma rację, to niewątpliwie jest gra. Dla mnie nawet mocno grywalna.

Kapturek

Sklep

Podobne wpisy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *