Poprzednie dwie notki utrzymane w konwencji dziennika gracza były na tyle nietypowe, że utworzyłam dla nich osobną kategorię: Zapis gry. Przez chwilę myślałam, że może kiedyś zechcę notować na gorąco wrażenia z innych gier, więc będzie jak znalazł. Chyba jednak nie zechcę. Mogłabym niebezpiecznie podryfować w stronę blogów typu „pamiętnik intymny”, czyli nudy i ekshibicjonizmu.
Pozwoliłam sobie na ten mały eksperyment ze względu na swoistość tematu. The Path wymaga osobistego podejścia, interakcji emocjonalnej, a nawet – jak piszą autorzy – introspekcji. Mało mnie obchodzi, jak się komuś przechodzi kolejne levele czy misje w grach z mainstreamu, ale bardzo by mnie-czytelnika interesowały takie właśnie subiektywne notatki ze spotkań z Kapturkiem. Spontaniczne reakcje, szczere odczucia, pierwsze skojarzenia – istny materiał dla psychoanalityka.
Chyba jednak obijam się o ściany ultra-niszy w tym momencie. Poza tym w miarę grania moja introspekcja się niebezpiecznie pogłębia, a publikowanie własnych autorefleksji nie leży w mej naturze.
Co nie znaczy, że temat The Path zamykam. Wręcz przeciwnie. Wielu recenzentów pisze, że to gra nie dla wszystkich. Delikatnie mówiąc, nie dbam o gry dla wszystkich. Chcę, by powstawały gry dla mnie. I właśnie ktoś spróbował taką stworzyć.
Kategorię Zapis gry prawdopodobnie zlikwiduję. A może po prostu zmienię jej tytuł na: Kapturek.
PS. Dlaczego nikt nie pisze, że ta gra jest PIĘKNA?