W Księdze Drugiej jak w życiu: dominują wybory. Chodzi zarówno o te polityczne, wraz z towarzyszącą im kampanią i nieuchronnymi skandalami, jak i codzienne, czyli podejmowanie decyzji na każdym niemal kroku. W świecie wirtualnym zazwyczaj decyduję intuicyjnie i bez wahania, zwłaszcza w komfortowej sytuacji, gdy za drugim przejściem mogę wybrać inaczej. W wielu wypadkach nie mam żadnych wątpliwości; zabić kogoś czy darować mu życie? torturować czy zaszantażować? To kwestie na tyle oczywiste, że nawet nie potrzebuję sprawdzać, co by było, gdybym postąpiła inaczej.
Pojawił się jednak pewien dylemat – nazwijmy go „przypadkiem Snowdena” – który wywołał refleksje i wymógł przerwę w rozgrywce. No bo co począć z balastem informacji mogących wpłynąć na życie wielu ludzi? Wcale nie jestem przekonana, czy należy je ujawniać. „Społeczeństwo ma prawo wiedzieć” – to przecież skompromitowany slogan, którym stabloidyzowane media cynicznie usprawiedliwiają osiąganie własnych celów. Poza tym nigdy nie ma pewności, czy z pozoru „twarde” dowody nie zostały celowo spreparowane i czy ujawniając je, nie stanę się pionkiem w czyjejś grze, marionetką podlegającą manipulacji.
A jeśli już ujawniać, to w jaki sposób i gdzie opublikować? Niezależna prasa chyba nie istnieje. Media należą do koncernów albo sterowane są przez siły polityczne, albo jedno i drugie. Nie wolno ufać niewolnikom wyników klikalności czy oglądalności, bo żaden z nich nie jest niezależny; począwszy od blogera, po znane tytuły czy wielkie stacje. W grze przetestowałam różne opcje, ale nadal nie wiem, jak bym się zachowała w rzeczywistości.
Poprzednio zwróciłam uwagę na to, jak bardzo Europolis, a dokładniej życie codzienne miasta Propast, przypomina współczesne realia. W Księdze Drugiej już nie da się uciec od skojarzeń ze stanem wojennym. Kto tego doświadczył, ten wie; zomo na ulicach, zablokowane przejścia, natrętne komunikaty przez megafon, godzina policyjna, kontrole dokumentów itp.
Na szczęście równocześnie otwiera się eskapistyczna furtka do Marcurii – baśniowej oazy magii, jednego z cudów wirtualnej rzeczywistości. Aby tam zamieszkać, byłabym nawet skłonna skorzystać z Oculus Rift czy innego diabelskiego wynalazku, choć wiem, że WatiCorp tylko na to czeka… Czy o takie metatematyczne autorefleksje chodziło, panie Tornquist?
Tymczasem korzystam z okoliczności, że choć najważniejsza jest tutaj Opowieść, to Dreamfall Chapters nie tylko pozwala na swobodną Eksplorację, ale nawet poniekąd ją wymusza. Kilkakrotnie trzeba kogoś lub coś odnaleźć, korzystając ze wskazówek na tyle enigmatycznych, że nie da się wypełnić misji inaczej niż przez penetrację dostępnych lokacji. Mnie w to graj, zwłaszcza gdy świat przedstawiony jest na tyle złożony i pełen życia jak Propast, a do tego jeszcze równie piękny jak Marcuria. Niestety, nie da się ukryć, że dominacja fabuły i eksploracji dokonuje się kosztem zagadek, co wyraźnie kontrastuje z The Longest Journey, którą w tle sobie przypominam (tym razem na iPadzie). Dobrze, że chociaż dialogi się poprawiły; są bardziej zwięzłe i lepiej napisane.
Dzień i Noc; The Longest Journey i Dreamfall Chapters
Przyjdzie się chyba pogodzić z tendencją do rozbicia tradycyjnej struktury gry przygodowej, polegającej na jedności fabuły, zagadek i eksploracji. Z jednej strony wydłuża się lista tytułów o wysokich walorach eksploracyjnych i ciekawej lub/oraz emocjonującej fabule (Brothers: A Tale of Two Sons, Zaginięcie Ethana Cartera, Dreamfall Chapters, do pewnego stopnia Life is Strange), z drugiej ożywa nurt gier zagadkami stojących (Talos Principle, Path to Thalamus). Teoretycznie mogę więc oddawać się eksploracji uroczych zakątków nad Bobrem (w wersji eksportowej: Red Creek Valley), wzruszać się losami braci w Tale of Two Sons, a na gimnastykę umysłową udać się do Talosa. Formuła „trzy w jednym” wciąż jest w użyciu, ale podobnie jak to bywa w przypadku kosmetyków do włosów czy wielu gadżetów elektronicznych w tej wersji żaden ze składników nie osiąga wyżyn perfekcji, choć niektórzy bardzo się starają (Ether One, może jeszcze Tesla Effect).
Jesteśmy mniej więcej w jednej trzeciej: znamy już dwie z pięciu ksiąg lub jak kto woli pięć rozdziałów z planowanych piętnastu Dreamfall Chapters. Coraz wyraźniej widać, że Marcuria i Propast to nie tylko światy równoległe, ale też bardzo symetryczne. Ciekawe, dokąd nas to zaprowadzi…