Od dwóch lat prowadzę blog w oczekiwaniu na grę Jane Jensen. Parę dni temu wstałam o świcie, by posłuchać audycji z udziałem twórców Texa Murphy’ego. Można by pomyśleć, że tylko powroty gaming legends budzą we mnie większe emocje i nadzieje…
Otóż nie tylko. Najważniejsza wiadomość z GC 2008 jest taka, że jesienią 2009 ukaże się Culpa Innata 2: Chaos Rising, czyli kolejna odsłona najlepszej w moim prywatnym rankingu przygodówki ostatnich lat (premiera 2007). Na to po cichu liczyłam, więc bardzo się cieszę. Mam tylko nadzieję, że wbrew temu, co sugerowałby teaser, twórcy nie pójdą w kierunku metafizycznego bełkotu o tajemnej misji ratowania świata. Na Game Boomers Laura McDonald ujawnia więcej szczegółów na temat sequela. Jako że oryginał nie jest w naszym kraju dobrze znany, przygotowałam wprowadzenie do CI – dla niepoznaki opublikowane pod postacią recenzji na Przygodoskopie.
O takich grach mówi się story-driven, bo zdecydowanie najmocniejszym atutem CI jest fabuła. Podobnie jak we wszystkich (kilku, może kilkunastu) przygodówkach z naprawdę dobrą fabułą, tak i tu w pracach nad scenariuszem maczała palce profesjonalistka – turecka pisarka Alev Alatli. Podobnie jak Jane Jensen, AA nie żyje tylko z pisania powieści; jest też publicystką, a z wykształcenia ekonomistką i filozofem. Obydwie panie łączy zainteresowanie fizyką kwantową. JJ dała temu wyraz w Dante’s Equation, natomiast Alev Alatli w powieści Schroedinger’s Cat, która zainspirowała twórców gry. Obecne w niej są także wątki matrixowskie, jakich oczekujemy w Gray Matter. Może dlatego grając w CI, pomyślałam sobie: Pospiesz się, Jane, bo rośnie ci konkurencja…
Gdy sobie teraz przeglądam oceny, jakie Culpa Innata uzyskała od różnych recenzentów, to widzę wyraźnie dwa ugrupowania: malkontentów (asekurantów?), którzy dają jej "bezpieczne" 7/10 lub nawet mniej, oraz entuzjastów, nie wahających się przyznać 9/10 lub A. Czy to przypadek, że wśród tych ostatnich przeważają kobiety?…