Pewnych zasad związanych z łóżkiem musimy się twardo trzymać. Na przykład nie wolno wchodzić tam z pracą (czytaj: laptopem) i nie należy pozwalać zwierzętom spać z nami. Gdy raz się złamiemy, runą ciężko wypracowane standardy i nastąpi dezorganizacja życia rodzinnego albo nawet kryzys małżeński. Może się zdarzyć , że w trakcie imprezy towarzyskiej, gdzieś koło jedenastej, nasze własne koty zaczną patrzeć znacząco na gości albo nawet na nich ostrzegawczo warczeć, dając wszystkim do zrozumienia, że już pora ułożyć się do snu w ogrzanej ludzkim ciałem pościeli. Z kolei gdy posmakujesz pracy na urządzeniu mobilnym, w dowolnej pozycji na miękkim podłożu, przestanie cię bawić siedzenie przy komputerze. Niespodzianie odkryjesz również, jakie to granie na pececie jest męczące, bożesztymoj!
Podobno pececiarze nazywają grających na konsolach „kanapowcami”, bo tak sobie siedzą obrzydliwie rozparci przed telewizorem albo grają półleżąc wygodnie na kanapie, niczym za przeproszeniem fani M jak miłość. Przyznam, że o ile do konsoli mnie jeszcze nie ciągnie, to do kanapy, i owszem. Wspomnicie moje słowa: tęsknota za odrobiną komfortu prędzej czy później dopadnie każdego.
Zazwyczaj przychodzi na tym etapie, gdy się już jest lub w każdej chwili może zostać dziadkiem/babcią. Przy biurku zaczyna szwankować kręgosłup, jednym puchną nogi, innym łzawią oczy lub generalnie dokuczają „siątki”. Nie byłam tego świadoma, gdy parę lat temu przymierzałam się do sprezentowania komputera stacjonarnego mojej Mamie, wielokrotnej babci. Na szczęście ubiegł mnie brat, kupując Jej laptopa. Miło popatrzeć, jak sprawdza pocztę w trakcie oglądania serialu lub układa pasjansa w fotelu przy kominku.
Trochę z racji wieku, a głównie na skutek doświadczeń z laptopem, przeorganizowałam sobie ostatnio stanowisko gracza, co wszystkim Babciom (najlepsze życzenia!) tudzież wygodnickim w każdym wieku polecam, szczególnie na długie seanse. Wiedźmin był pierwszą grą, którą przeszłam całkowicie z pozycji kanapowca, co w moim przypadku oznacza: w wygodnym fotelu. Jako że to gra niezwykle atrakcyjna wizualnie, zmobilizowała mnie wreszcie do połączenia kablem komputera z telewizorem. Skoro już ktoś włożył tyle wysiłku w urodę obrazu, z ekranami ładowania włącznie, to warto sobie stworzyć odpowiednie warunki do delektowania się efektami tej pracy.
Tak się rozbestwiłam, że nie wyobrażam sobie, by z LA Noire miało być inaczej. Sprawa się komplikuje o tyle, że do Wiedźmina wystarczyła bezprzewodowa myszka, a tu potrzebna jest również klawiatura. Trzymać równocześnie jedno i drugie na kolanach nie jest wygodnie. Testuję więc aktualnie niewielką poręczną klawiaturkę z panelem dotykowym (jak od laptopa). Nie jest to może szczyt komfortu, ale kto powiedział, że sterowanie grą konwertowaną z konsoli ma być przyjemne?
PS. Mniej więcej od pół godziny trwa strzelanina. Zarówno policjanci, jak i złodzieje są na moje oko podziurawieni jak sita. A jednak nadal wszyscy żyją i mają się dobrze. Szukając opisu przejścia takich sekwencji, znalazłam instrukcję w poradniku: just kill all the bad guys. ROTFL…